logo leba logo księstwa łeby logo lot leba

 leba leba  leba  leba   leba
Z życia mieszkańców Łeby


Z życia mieszkańców Łeby

O tym, jak rybak Czesław Kołodziej spotkał się z Rybakiem Janem Pawłem II

     Urodziłem się w 1937 roku w Baranowiczach, na dzisiejszej Białorusi. Po wojnie zamieszkaliśmy w Chełmie Lubelskim. W kolebce PRLu, w mieście manifestu PKWN?
     Nie dla mnie, ja jestem z akowskiej rodziny. Moja matka jest jedną z nielicznych, co uszli z życiem ubowcom z Zamku Lubelskiego. Z Chełma przyjechałem do Szkoły Morskiej w Gdyni, nie ukończyłem jej, przeniosłem się do Zasadniczej Szkoły Szkutniczej w Pucku. Z Pucka zostałem „kupiony” jako piłkarz do łebskiego Startu. O, Start to była kiedyś drużyna! Nawet z Lechią Gdańsk wygrywaliśmy.
Ale chyba nie szło z tego wyżyć?
     Toteż obiecywali mi wówczas w Łebie „złote góry” – pracę, dom... Otrzymałem pokoik z wojskowym łóżkiem w Domu Rybaka. A pływanie? Byłem jednym z najdłużej starających się o kartę rybacką, pewnie przez wzgląd na brak rodzinnego stażu na ludowym froncie. Do Łeby przybyłem latem 1954. Po uzyskaniu karty zacząłem pływać, w 1955 roku ożeniłem się (żona – była sybiraczka). Początkowo mieszkaliśmy u teściów przy ul. Kościuszki 14, a później u pani Wernerowej przy Nad Ujściem (niedaleko Urbańczyków, pamiętam ich, zwłaszcza ojca). Od 1963 mieszkamy w bloku przy ul. Abrahama. Powiem pani, jak starałem się wówczas o przydział mieszkania, ale proszę tego nie pisać. Są jeszcze osoby, których to w jakimś sensie dotyczy. A za owe starania przesiedziałem cztery miesiące w areszcie.
Księstwo Łeba rybak Kołodziej
     Do 1974 roku pływałem w Rybmorze, w międzyczasie kilkakrotnie zabierano mi kartę, raz np. gdy z panem Ziemlewskim, byłym skoczkiem u Andersa, powiedzieliśmy, po kielichu, o dwa słowa za dużo o Polsce Ludowej.
     A tak na marginesie, przepraszam, że zapytam, ale pani to z lewa czy z prawa? Bo ja tak dosyć swobodnie opowiadam.
Rozmawiamy dla gazetki parafialnej, a nie dla „Trybuny Ludu”.
     Wie pani sama, że dzisiaj wychodzą z kościoła i idą na komunistów głosować... W 1974 kupiłem starą łódź, przez rok szykowałem ją do rybaczenia. Żona często prosiła mnie wówczas o powrót na państwową posadę, bo nie zawsze było co do garnka włożyć. Ale ja nie dałem się.
Księstwo Łeba rybak Kołodziej
     W 1982 kupiłem kuter, blaszak. Po dziesięciu latach zamieniłem z panem Dzietczykiem mój Łeb-61 na jacht motorowy. Nie była to łatwa decyzja, bo na tej łodzi to już inne pływanie, raczej przybrzeżna praca. Ale wiek, zdrowie... Kiedyś nie było takich ubrań ochronnych jak dzisiaj: pływało się w drelichach, zamakało się, zamarzało, omarzało, schło, mokło... Teraz to wszystko wychodzi. Od 1994 jestem formalnie na emeryturze, ale zgadnie pani, jaką kwotę dostałem po 40 latach pływania?!?... Uważam, że ojczyzna źle się z nami obeszła. Myśmy ją odgruzowywali, budowali, uczyli się i pracowali, przeszliśmy wszystkie kartki, głody, inne cuda... Ale jakoś się przeżyło, dzięki Bogu. Warto było, dla tego Spotkania w Pelplinie. Wie pani, że to nie było moje pierwsze spotkanie z Nim? Biskup Karol Wojtyła mnie bierzmował przed laty w Chełmie, był wtedy młodym biskupem na KULu. Ooo, zdrowo wtedy od Niego po buzi dostałem, nie tak, jak to dzisiaj głaskają podczas bierzmowania.
     W czerwcu w Pelplinie wcale nie miałem tremy. Ale gdy Ojciec Święty uścisnął moją dłoń (był to silny, męski uścisk, zadziwiający, jak na wiek Papieża), przeszedł mnie prąd. Warto było przez te czterdzieści lat płynąć na takie Spotkanie.

Maria Konkol

Redakcja: Przywołaliśmy ten artykuł sprzed pięciu lat (Piękna Pani 1/2000) na fali wspomnień łebskich ludzi o Spotkaniach z Ojcem Świętym.

Materiały zaczerpnięte z : miesięcznika Parafii pw Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Łebie Ichtys kwiecień/maj 2005 nr 23

Copyright © 2003 leba.biz
Strona korzysta w niektórych częściach z plików cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce lub zrezygnować z przeglądania strony.
Regulamin, cookies i polityka prywatności …